Wynalezienie maszyny parowej przez Jamesa Wattsa w 1763 roku zapoczątkowało pierwszą rewolucję przemysłową. Po niej nadeszła druga, która przyniosła nam między innymi silnik spalinowy, elektryczność i bieżącą wodę. W latach 50. XX wieku nadeszła kolejna, tym razem nazwaliśmy ją rewolucją naukowo-techniczną. Zaowocowała rozwojem wysokich technologii, nowych źródeł energii, a przede wszystkim pojawieniem się technologii informatycznych.

Hala maszynowa w fabryce Hartmana w Chemnitz (1868). źródło: Wikipedia

Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że żyjemy w erze czwartej rewolucji przemysłowej. Najczęściej nazywamy ją erą digitalizacji. To właśnie jej poświęcona była doroczna konferencja Europejskiej Federacji Związków Zawodowych Przemysłu Spożywczego, Rolnictwa i Turystyki EFFAT. A raczej wyzwaniom, jakie niesie ze sobą dla współczesnego społeczeństwa, w szczególności dla pracowników.

Konferencja odbywała się w ramach finansowanego przez Komisję Europejską projektu pod nazwą: „Przygotowanie na zmianę i zrównoważone zarządzanie zmianami strukturalnymi: Promowanie innowacyjnych rozwiązań dla wzmocnienia uczestnictwa pracowników i współpracy z partnerami społecznymi”.

Uczestnicy konferencji starali się zbliżyć do odpowiedzi na pytanie, co niesie ze sobą przyspieszająca digitalizacja i jak można byłoby nią pokierować, aby przyniosła długofalowy i zrównoważony rozwój społeczny.

Nie sposób nie zauważyć, że postęp w dziedzinie digitalizacji przynosi jak dotąd więcej wątpliwości i obaw niż entuzjazmu ze strony pracowników. Zacierają się bowiem niektóre pojęcia, które dotychczas były dobrze rozumiane przez pracodawców i czytelnie uregulowane przepisami prawa. Dziś nikogo już nie dziwi praca zdalna. Miejsce pracy stało się pojęciem niejednoznacznym, Podobnie z czasem pracy: dziś jest raczej “anytime, anywhere” (gdziekolwiek, kiedykolwiek), co powoduje, że rzeczywiście przepracowanego czasu pracy się nie rejestruje. Normą stało się, że w domu, po ułożeniu dzieci do spania, pracownik zasiada jeszcze na godzinkę lub dwie przed laptopem, żeby dokończyć pracę. Intensyfikacja pracy powoduje, że w normatywnym czasie wszystkich obowiązków nie da się wykonać.

Tutaj z pomocą pracownikowi ma nadejść robotyzacja i automatyzacja procesów. Ale ona też jak na razie nie zmniejsza obciążenia pracą. Wręcz przeciwnie: powoduje ogólny chaos i niesprawność organizacyjną. Wynika to głownie z faktu, że kierownictwo nie zrozumiało jeszcze, że przeprowadzenie tak istotnej zmiany wymaga przywrócenia zdrowych relacji wewnętrznych opartych na wspólnocie i zaufaniu. Jak na razie ma się wrażenie, że podziały się pogłębiają, a pracownicy coraz mniej rozumieją. Narasta stres, spada zaangażowanie, a kierownictwo ucisza tych, którzy jeszcze próbują nadać temu wszystkiemu sens.

Roboty przemysłowowe. źródło: Wikipedia

Jak na razie robotyzacja jest wykorzystywana jako straszak. Przyszłość miejsc pracy staje się niepewna, co pozwala pracodawcom wypychać miejsca pracy w sektor samozatrudnienia i umów cywilnoprawnych.

W skali makro digitalizacja budzi wiele wyzwań dla wszystkich aktorów globalnego organizmu gospodarczego. Dumping socjalny staje się pokusą do sztucznego zwiększania zysków poprzez unikanie opodatkowania i opłacania składek na ubezpieczenie społeczne. Budowane są sieci freelancerów (osób wykonujących wolny zawód), którzy zasadniczo wykonują pracę, tyle, że nierejestrowaną.

Te i wiele innych pytań stanowi wspólne wyzwanie pracodawców i europejskich organizacji związkowych. EFFAT i inne federacje branżowe zabiegają przy wsparciu Komisji Europejskiej, aby udział partnerów społecznych w debacie miał również wymiar praktyczny, a nie jedynie symboliczny. W tym celu w firmach prowadzących działalność w krajach europejskich tworzone są Europejskie Rady Pracownicze. Bardziej postępowe firmy zawierają z partnerami społecznymi ponadnarodowe umowy korporacyjne.

EFFAT nawołuje również do większej solidarności pomiędzy pracownikami różnych filii tego samego koncernu. Tylko wspólnym głosem możemy uzyskać realny wpływ na przyszłość. I nie chodzi tutaj o zahamowanie zmian. Chodzi raczej o to, aby wśród wielu ważnych spraw, kierownictwo nie zapomniało o społecznej roli pracy.

Na koniec słowo nadziei. Przy każdej kolejnej fazie rewolucji przemysłowej informowano o przypadkach niszczenia przez pracowników maszyn i urządzeń, które masowo miały ich zastąpić. Ostatecznie może i zastąpiły, ale przecież to właśnie dzięki postępowi technicznemu powstał zawód szwaczki, hydraulika, mechanika samochodowego, programisty. Może zatem zamiast biernie się przyglądać, moglibyśmy my, pracownicy, zaangażować się w kształtowanie przyszłości własnej i przyszłych pokoleń?

> M