Zastrzegam się, że informacja, która chcę się podzielić jest nieoficjalna i uzyskana pocztą pantoflową. Gdyby jednak okazała się prawdziwą – czego sobie wszyscy życzymy – byłaby radosną, przywracającą wiarę w szlachetne intencje firmy w walce ze stresem w pracy. Różne są metody łagodzenia stresu i każda, chociażby najoryginalniejsza forma przynosząca pozytywny skutek jest dobra. Swego czasu na korytarzu w biurze w Warszawie ustawiono akwarium z egzotycznymi rybkami. Znużony pracą pracownik, mógł wyjść na przerwę i kontemplować barwy Gupika Pawie Oczko czy podziwiać błękit Molinezji Ostroustej lub czerwień Pielęgnicy papuziej. Jak się tak napatrzył na tą Pielęgnicę czy inną Brzankę sumatrzańską, to odstresowany mógł wydajnie pracować nie licząc, ile czasu do fajrantu. Niekonieczne trzeba patrzeć na rybki by się odstresować w pracy. Można na przykład pić dziurawiec, czy stosować technikę Bo -Tau, albo niekonwencjonalną metodę, ale ponoć skuteczną, mianowicie przytulania się do współpracownika, aż po modne dziś wypełnianie kolorowanek. Jednak żadna z tych metod nie dorównuje odstresowaniu poprzez muzykę. Muzyka nie tylko wpływa na uszlachetnienie obyczajów, jak mawiał Arystoteles, ale przede wszystkim wpływa na nasz nastrój. Jest zbawienna w sytuacjach stresowych . Tu dochodzę do sedna sprawy, czyli informacji radosnej. Na terenie Luxmedu powstał ponoć pokój muzyczny. Nie wiem, jak został nazwany, bo różne są podawane nazwy – Jazz Room, albo Music Room. Zresztą jak zwał tak zwał, ważne po co powstał. Powstał, żeby pracownicy(?) mogli w czasie pracy(?) lub po niej, się odstresować. Jednak nie po to by posłuchać muzyki. Otóż na tym polega genialność pomysłu – by mogli grać muzykę! Tak, bo w Jazz Room będzie się grało. Nie wiadomo jeszcze czy firma zapewni instrumenty, czy zainteresowani powinni przychodzić do pokoju ze swoim sprzętem. Pokój jeden, ale chętnych na odstresowanie może być wielu. Myślę, że stworzony zostanie grafik. Widzę to tak: w poniedziałek grający na bębnach, wtorek – instrumenty klawiszowe , środa – trąby – czwartek – gitary i akordeoniści i w piątek zwolennicy muzyki poważnej – skrzypce, klawesyn, ksylofon, altówka. W sobotę już bez wskazania instrumentu. Efekty takiego grania mogą być szokująco dobre, bo każdy wie, że pracownik, gdy zagra sobie na przykład symfonię Es-dur nr 103 Haydna, albo Kaprys 24 Paganiniego, albo i coś z  Zenka Martyniuka, to czuje się odstresowany. Mieliśmy już w firmie akwarium z rybkami, teatr amatorski a teraz pokój muzyczny. Czego jeszcze nie było? Cyrku.