Cudzysłów jest nie bez przyczyny. Obóz jeszcze nie tak dawno kojarzył się z namiotem, plecakiem, menażką i manierką. Z polaną w lesie przy strumyku, porannym capstrzykiem i gimnastyką. Z zupą z kotła. Ej , to się raczej nie wróci. Dziś dla takich, co chcieliby na łonie natury organizowane są specjalne wyjazdy zwane wyjazdami ekstremalnymi. Tegoroczny „obóz” dla dzieci i młodzieży zorganizowany przez Naszą Komisję należałoby nazwać wczasami. Bo i zakwaterowanie w hotelu i plaża zamiast strumyczka i zupa nie z kotła, ale podana przez kelnerów. No może w jednym jest podobieństwo. Na tamtych obozach królował makaron, a na stołówce królowała, jak to we Włoszech pasta. Nie było capstrzyków, żadna trąbka nie budziła tylko melodyjka ustawiona w smartfonie.
Tak właśnie było w sierpniu w Gatteo a Mare w miejscu tegorocznego obozu. Miasteczko typowo turystyczne, w którym większość budynków to hotele. Plaża duża piaszczysta i płytkie morze. Pomimo okrutnych upałów dzieciom nie brakło animuszu by korzystać z codziennych kąpieli. Prawdziwa furorę zrobił dwudniowy pobyt w Mirabilandii jednym z największych parków rozrywki nie tylko we Włoszech, ale w całej Europie. Szczególnym powodzeniem cieszyła się kolejka górska i wieża ciśnieniowa.
A oprócz tych atrakcji trudno byłoby sobie wyobrazić pobyt we Włoszech i nie spróbować włoskiej pizzy i lodów. Co widać na załączonym obrazku. I chociaż tamte obozy miały swój niezwykły urok to ten uznany został przez jego uczestników za bardzo udany.